Archiwum 14 stycznia 2020


Chory kot
14 stycznia 2020, 21:59

W czwartek Kaśka była z mężem w Zusie. Dowiedzieli się, że decyzja dla męża już jest wydana i wysłana (ciągle jednak jej nie ma). Niestety w swojej sprawie dowiedziała się tylko tyle, że jej dokumenty zostały przekazane lekarzowi orzecznikowi i tam utknęły. Nie wiadomo czy będzie musiała stawać na komisji czy nie. No cóż na razie musi cierpliwie poczekać. Piątek zaś był dość nerwowy przez kota. Był jakiś niemrawy. Niepokoili się, że coś mu dolega. Dodatkowo teściowa nakręciła atmosferę pytając czy na pewno nic mu nie jest, gdyż jakiś osowiały jest. Tym wzbudziła ogólny niepokój. Faktycznie koło południa wydał się Kaśce jakiś zalękniony, wystraszony. Już wtedy miała wrażenie, że coś mu dolega. Zaniepokoiła się też gdy nie zszedł, jak to zwykle robił, po tym jak wrócili z biedry. Nie zszedł też gdy wsypywała mu karmę ani gdy próbowała go zwabić ruszając wędką. Mąż więc zniósł go na dół. Faktycznie wydawał się markotny. Spał tylko. Mąż nawet chciał z nim jechać do weta. Kaśka jednak stwierdziła by może poczekać. Może po prostu ma taką fazę by tylko spać. W końcu nie jest z nim może aż tak źle skoro wstał i zjadł. Może ma takiego focha. W nocy jednak, co chwilę wstawali by sprawdzić, co z nim. Niby jadł, nie wymiotował, nie miał rozwolnienia, nie miauczał jednak był osowiały, co ich martwiło. Kaśka obudziła się po 4.00 i już usnąć nie mogła. Kot dalej spał. Obudziła go. Wstał zjeść ale później siedział niemrawo. Zaniepokoiła się wówczas nie na żarty. Czyżbyś Boże miał zamiar mi go zabrać? - pomyślała ze smutkiem. Teraz kiedy tak go pokochałam! Kiedy tyle miłości i radości wniósł do ich domu! Czym sobie na to zasłużyłam? - zastanawiała się z żalem. Gdy tak rozważała, wstał mąż. Podszedł do kota. Ten się wywrócił na grzbiet. Zaczął się tarzać. Wiedzieli już, że z nim wszystko w porządku. Jakby jednak tego było mało w sobotę rano Kaśka włączając grzejnik doprowadziła do zwarcia przez, co w pokoju i kuchni wysiadł prąd. Wcześniej przez kilka nocy mąż domagał się by wyłączyć światło i tv. Ona zaś lubiła dłużej sobie posiedzieć. Lubiła też zasypiać przy tv. Teraz żartowali, że skoro tak marudził to w końcu skutecznie spełniła jego prośbę. Teraz będzie cisza i ciemność, tak jak sobie tego życzył. Taka perspektywa jednak nie przypadła mu do gustu i musieli wezwać elektryka. Wyniosło ich to bagatela 190 zł.